Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/499

Ta strona została przepisana.

wałoby się że obroczona ręka Orliki przemyła nagle oczy. Kto znał autora, wierzył w niepodejrzaność źródła. Ścigany na Ukrainie za należenie do jakiegoś tajnego związku, tułał się po tych puszczach i stepach dnieprowych, które tak poetycznie a wiernie odmalował: nie białe dwory otwarły wrota swe tułaczowi, ale wieśniacza strzecha przyjmowała go i chroniła. Tam więc na wieczornicach, na pogadankach w kole potomków koliszczyzny wysłuchał tyle tajemnic; ów dąb gaduła — to lud ukraiński prawiący mu dzieje téj ziemi. Odtąd można powiedzieć, poczyna się wątek wyobrażeń, który przesuwa się naprzód przez poetyczne utwory podsycane pieśniami i podaniami gminnemi, co mu nadają pewną pierwotną świeżość i woń, a potém wkracza w dziedzinę polityki, budującéj ciągle na uczuciu, na poetyczném mamidle; a pędzonéj do tego stopnia, iż całą stronę historyczną narodu odrzuca i potępia, wywołując natomiast takich Nebabów i Szwaczków. Zamek Kaniowski wyszedł naprzód w Warszawie w roku 1828 — i cenzura wyrzuciła zeń ten ustęp z odezwy Nebaby:

Komu rózgami ojciec zasieczony,
Czyja się panu podobała żona,