Powie kto może, że komedye Fredry należące do pewnego okresu, będą dla naszego jak historyczne curiosum; że takich Geldhabów, Radostów, Jowialskich, Łatków, Ciotuń, Cześników, Rejentów już niéma. Zapewne, niektórych rysów składających się na ich oryginalność nie spotkamy tak łatwo pośród nas; lecz naturę ich ludzką spotkamy zawsze.
Czyż Geldhab, przestawszy być liwerantem, nie może już spekulować i panoszyć się cudzą pracą i dla ozdoby swego domu sięgać po mitrę dla córki a dla siebie po protoplastów przybyłych z Lechem? Czyż angloman Radost jest dzisiaj mniéj śmiesznym? a jeżeli w czém nie odpowiada naszemu wiekowi, to chyba że pod dżokiejską kurtką przestało bić tak złote serce. Ciotunia zestarzała się, to prawda, ale zamiast miłośnych korrespondencyj, mogłaby pokazać stosy rozpraw o powołaniu, przeznaczeniu, usamowolnieniu płci swojéj. Dworak Lisiewicz, Łatka lichwiarz, z małémi odmianami, ciż sami i na dziś. Jowialskl, z całym swoim domem, jeden tylko zapadł się w głąb ziemi, a z nim zniknął dobry humor staropolski, niewyczerpany w anegdotki, bajeczki, przysłowia, którym jak mógł oganiał się od ducha czasu nurtującego pod nim.... Cześnik
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/523
Ta strona została przepisana.