Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/528

Ta strona została przepisana.

chwyta najbliższą dziecięciu rzeczywistość, w drugiéj sięga po historyczny fakt, żyjący w duszy narodu.
Nikt jednak wtedy nie przeczuł, że się już objawił genialny malarz społeczeństwa naszego.
Nadszedł r. 1809, dla Galicyi pamiętny. Młodzian szesnastoletni wstąpił w szeregi formującego się we Lwowie 11 pułku ułanów, i odtąd zaczęła się dlań szkoła świata, najpraktyczniejsza, najbardziéj urozmaicona i najpraktyczniejsza zarazem ze wszystkich szkół w jakich uczymy się znajomości ludzi i życia. Na obcowanie z muzami niebyło wiele czasu; młody téż żołnierz za ich towarzystwem nie tęsknił, lecz jeżeli czasami zdarzyła się jaka pocieszna okoliczność, nie mógł się wstrzymać żeby o niéj nie zaimprowizować. Tym sposobem w roku 1810 o przygodzie zdarzonéj między kolegami napisał wierszyk, który biegając z rąk do rąk, zyskał w całym pułku pochwały; jeden tylko z światlejszych kolegów zrobił mu uwagę, że w wielu wierszach niebyło średniówki. „Średniówki? zapytał zdziwiony poeta, nigdy o niéj niesłyszałem!“ Z tego wywiązało się tłumaczenie, które było dlań pierwszą lekcyą prawideł rymotwórstwa polskiego.