kami rzeźb architektonicznych — znalazłem nakoniec, i to była najdroższa zdobycz: jednopiętrową, o grubych murach, rzeźbionych odrzwiach, niesymetrycznych rzadkich oknach, szkarpiastą, jąsoctą tuż przy kolegiacie, kamieniczkę, przechowującą podanie, że w niéj wziął życie dziejopis nasz, kapłan pobożny i sławny swojego czasu dziejopis — Marcin Kromer. Aczkolwiek własną ręką podpisane przywileje trzech królów: Zygmunta Augusta, Batorego i Zygmunta III., nadawały domowi gdzie się Kromer urodził, wolność od wszelkich powinności i czynszów, jednakowoż własność ta, zapewne z wygaśnięciem rodziny, lub z przeniesieniem się jéj w dalsze strony, przeszła w inne ręce. Dziś jest ona siedliskiem jakiejś rządowéj kancellaryi. Symetryczne półki, stosy rozrzuconych papierów, rozsiadły się w gnieździe naszego historyka. Jeżeli duch takich istot wybranych jak Kromer, powinien napełniać miejsca kędy się zbudził do życia, to tu nic go nieprzypomina, chyba gdy wyobraźnią zechcemy z restaurować wnętrze tych komnat mieszczaństwa XVI. wieku i odgadywać kącik kędy stało łóżeczko małego Marcińka, i okno gdzie stawał chłopięciem i marzył, patrząc na błękitne góry, lub ślęczał nad książką.
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/65
Ta strona została skorygowana.