Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

się przed ojcem na oziębłość i niewiarę mężowską, cesarz znowu wpadł na tę materyą i nagabał Kromera: „Czyż to zwyczaj w Polsce, łamać zaprzysiężoną wiarę? Czy tego wasza teologia uczy?“ Na co on odpowiedział: „Uczyć, nie uczy, ale teologia królów inszą jest od naszéj.“

Z kilku tych trafnych odpowiedzi, za jakie niegniewaliby się i dzisiejsi dyplomaci, gdyby je w poczet ich bon-mots policzono, widać niepospolitość Kromerowego umysłu i umiejętność utrzymania powagi swojego pana, bez obrażenia dworu przy którym był akredytowany. — To pewna, że cesarz Ferdynand szczególnymi zaszczycał go względami, bo i do stołu i do kolasy swojéj przypuszczał, a nawet i ułamkiem swojego herbu go obdarzył. Grzeczności te jednak, o ile ujmujące dla osoby posła, niewiele mu przynosiły korzyści, gdy szło o ważniéjsze sprawy, jak między innemi o spadek po Bonie, zatrzymany przez Filipa króla hiszpańskiego, w któréj to sprawie Ferdynand miał pośredniczyć. Ciekawe w téj mierze szczegóły znajdzie czytelnik w Poselstwie Kromera od r. 1558 do 1563[1].

  1. Sprawa z poselstwa Marcina Kromera do Ferdynanda cesarza, przez Aleksandra Katowskiego, we Lwowie 1853 r.