ani pasowań się z ambicyą — przeciwnie, umysł cichy, pokorny, ziemiański, połączony z charakterem gorącego chrześcianina i obywatela rzplitéj.
Zrazu żołnierz, potem ziemianin, a zawsze rymotworca i historyk, zakopany gdzieś w lasach świętokrzyskich żyje życiem, cierpieniem, upadkami i pomyślnościami rzeczypospolitéj; żaden wypadek głośniejszy niemoże minąć, żeby nieodbił się echem na jego bardonie. Łzy szczere ma na każdą niedolę i klęskę — Jo Pean! na każdy tryumf — a modlitwę na wszystko.
Aczkolwiek sam w sobie ma bogaty fundusz, kłopocze się ciągle że niepotrafi sprostać ani wielkim wzorom starożytnych liryków wygrywającym pięknie pod miarę:
Sarmaskimem ja muzykiem
W proste dmę multanki.
Niewierzy żeby mógł prześcignąć Inesa, Sarbiewskiego nawet Kanona swoich prawie spółczesnych lecz mających głośną sławę z łacińskiego rymu.
Bo ja pługa gdym dozorny
Wiersze piszę; zaczem
Trudno ma być rytm wyborny
Przy dziele wieśniaczem.
Jednakże, nierezygnuje ze sławy i wdzięczno-