całuje (na honor!) trzy razy w ogon. Odbiérają mu pannę; ani się dziwi, ani słowa nie mówi do końca sztuki, tylko całuje buńczuk, skacze, tańczy z nim i — nakoniec zasłona spada. Tu dopiéro cały parter i loże wrzasną: Autor! Autor! Widzieliśmy, że i Jaksa gębę niezmiernie rozdziawił i dorozumiewamy się, że także wrzeszczał autora, bo niezmiernie klaskał. Wychodzi aktor i donosi, że autorem komedyi jest: Wielmożny Kajetan z Jaksów Marcinkowski, autor pism wielu! Brawo więc, brawo! zagrzmiało po całym teatrze. Jaksa się pokazuje i nuż aimablować od loży do loży i zbiérać powinszowania. Ja w tém wszystkiém zawsze tę myśl miałem, że Jenerał pewno przyjedziesz na tę sztukę, i że gdzieś siedzisz ukryty. Straszyłem go tém, i dla tego aż na paradys uciekł. Nazajutrz po całym Lublinie wizyty, wszędzie oklaski i chwała, któréj serdecznie wierzy; aż nareszcie przychodzi do Prezesa, który go wykpał, że dawnego Polaka na hanswurszta wykierował, i dla tego sztuki zakazuje. Jaksa myśląc, że coś przeciw rządowi napisał, prosi o wytknięcie miejsc politycznych, a tu mu powiadają, że to nie polityka, ale głupstwo temu winno. Przerabia więc na nowo i nie wiem, co
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.