Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze nam odpowiadali, aby się już niczego po nich nie spodziewać, lecz w Horacego tylko wiecznie wlepiać oczy, bo on jest całym światem, granicą natury, imaginacyi, i że zbrodnią jest śmieć przechodzić za okładki dzieł jego. Uparli się klasycy żadnych od kilku wieków nie tworzyć piękności; nie dziw więc, że świat chciwy nowego, nie mając nic od jednych rzucił się do drugich; a potém jakże chęć nowości przytłumić? Gdybyś się tydzień tylko samemi ananasami karmił, znalazłbyś późniéj ziemniaki nawet smaczniejsze. Umiarkowania wołacie w polityce; czemu nie w literaturze? Nie zwalczycie już romantyzmu, aby zupełnie zaginął. Nie lepiejże tych braci obłąkanych zbytnim zapędem zwracać łagodnie na bezpieczniejszą drogę; szacować ich chęć oryginalności, bo ta wiele skarbów zdobywa, lecz zwracać ją powoli do granic prawdopodobieństwa, pożyczyć od nich śmiałości i siły i ognia, a nawzajem udzielić zimniejszéj rozwagi i doświadczenia wieków! dozwolć im aby nie gardzili naturą niższą od téj, która jest w salonach i na tronach, i aby mogli we wiejskich balladach kłaść wiejskie wyobrażenia, powieści i dumy, jak Koźmian w wiejskim poemacie mó-