Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

łych ścianach historyę swéj zemsty — to koloryt odpowiedni przedmiotowi, to namiętność stepowéj, półdzikiéj natury. Mimo tego w liście tym niebrak niektórych stron wybornie pochwyconych; mianowicie wyśmianie téj romantycznéj maniery udawania nieszczęśliwca, ściganego przez fatalizm, zawiedzionego w miłości, któremu nic nie pozostaje, tylko gardło sobie poderżnąć. Niepodobna trafniéj ująć téj pretensyonalnéj komedyi, jak to Morawski zrobił, kiedy mówi:

Ledwie że się z Infimy, a nawet z pieluszek
Jakiś tam romantyczny wyrwie jeniuszek
Jużci się do nieszczęścia powołanym sądzi:
Błąka się w ciemnych lasach, po cmentarzach błądzi,
Z jakiéjś tam urojonéj tęsknoty usycha,
Jé dobrze, pije lepiéj, a do grobu wzdycha.
Wiem ja że nie żyjemy w tak wesołym czasie,
By sama tylko radość brzmiała na Parnasie;
Lecz nacóż nam nieznane niedole określać,
Niedość-że nam istotnych, trzeba nowe zmyślać?
Trzebaż, trzebaż tak srodze przez ten jęk żałosny
Z pięknego maju życia zdziérać barwę wiosny,
Okradać z wszystkich pociech młodość przerażoną,
I nieba, ziemię, krwawą powlekać zasłoną;
Jakby już Bóg dobroci przestał światem władać,
I nie było mu za co dalszych dzięków składać?!

Goethego Werther i cały Byron byli oj-