cnoty, tak i wspomnienie zbrodni zarówno słabieją z czasem... Kończę list, bo więcéj pisać nie mogę; wolę zwrócić się do Jędrusia, i w nim dwóch poczciwych kochać, cieszyć się tą nadzieją, że kiedyś moim dzieciom może być przykładem, i tak przelewając z serca w serce szlachetność swych uczuć, przedłużać istnienie cnoty... Bądź zdrów, jeźli nim w tych czasach być możesz....“
W innym liście do tegoż w podobnéj materyi:
„....Gorsze stokroć od romantyzmu to złodziejstwo. O Boże Ojców naszych, także się to łatwo stary i szlachetny naród mieni! Są to wprawdzie zbrodnie kilkunastu tylko osób; lecz dawniéj nie stowarzyszała się zbrodnia, i nie śmiała się z tą bezwstydną spokojnością bronić. Byłem w Poznańskiém, — dowiedziawszy się o tém, myślałem, że widok śmierci matki wyczerpał całą boleść z serca, kiedym uczuł, że silniéj jeszcze prawie rozdartém być może. Chlubiliśmy się, że krwawe zbrodnie nie są w naszym charakterze, i jakby lepszym wyborém, podłych się chwytamy. Na tożto broniliśmy sławy, honoru Polski, aby wszystko razem zbłaźnić?!“
Przyjaźń jaką miał Morawski dla Kajetana
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.