dzących do jego miary. Główną rolę grała tam pani Jaraczewska, osoba ułomna, pełna żywości, wymowna, umiejąca elektryzować ospałe miasto babkami, piknikami, teatrami amatorskiemi, a do tego autorka wielu moralnych romansów, których koszlawą polszczyznę, jak mógł tak prostował Morawski. Był i jenerał Weissenhoff, komendant dywizyi ułanów, człowiek gruntownie uczony; było jeszcze parę profesorów więcéj coś umiejących nad zakres swego wykładu — zresztą same figury urzędowe, nadęte a pospolite. Wyżartował ich Morawski w kilku wierszykach przesłanych w liście do Kajetana Koźmiana:
Najniesmaczniejszą dlań figurą, lubo musiał się stykać z nią często, był prezes wojewódzki. Nierzadko jakim charakterystycznym rysem maluje go w listach do Koźmiana. Kiedy po śmierci cesarza Aleksandra wojsko i urzędy przyw-