domość, że Świdziński zgorzał zupełnie, a nawet i mieszkanie, w którém miał zbiór starożytnych ksiąg. Sprawdziło się com tylekroć mówił. Nieszczęśliwa mania zbierania tylko dla miłości własnéj, a nic dla użytku publicznego, jakiż ma koniec? Lepiéj było nie zbierać, byłoby coś przyprzynajmniéj po niektórych miejscach ocalało. Cierpieć nie mogę tego nieobywatelskiego, niepolskiego zapału duszenia wszystkiego u siebie, aby tylko przechwalać się, że się to posiada, czego drudzy nie mają. Czemu nie drukować, czemu odkładać, czemu nakoniec nie oddawać do zbiorów narodowych, gdzie są lepsze budowy, zachrony i dozór? (W późniejszym liście). Zrobiono mi nadzieję, że coś z biblioteki Świdzińskiego ocalało; ale choćby się i wszystko spaliło, nic to ciebie nie poprawi, zawsze będziesz dusił i dusił w ukryciu, póki także ci się nie spali. Wy bibliomani jesteście na nieszczęście kraju stworzeni, bo więcéj macie miłości własnéj, niż chęci użytku publicznego.“
Złote prawdy! W owych czasach obudziła się była mania łupienia bibliotek klasztornych. Zazwyczaj wybierał się taki biblioman na wyprawę do klasztoru z koszem węgrzyna i podpoiwszy
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.