Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

sielanką. Opowiada téż swoje mozoły, kłopoty i liczne niepowodzenia spotykające go na samym wstępie.
„Gospodaruję od ś. Jana; zmuszam się do zasmakowania w tém rolnictwie, któreś tak pięknie opiewał, przecież nie mogę doorać się téj roskoszy, którą lutnia twoja przyrzekała. Pracuję, bo tak potrzeba i obowiązek względem dzieci każe. Najstarsi ludzie wyobrażenia takiéj posuchy nie mieli, na jaką teraz patrzymy. Siana ledwie czwarta część; jarzyny niedojrzały, lecz uschły; koniczyny, któréj bywało po 200 fur, ani jednéj w tym roku; wszystko wypalone, stuletnie drzewa schną; o milę bydło do wody pędzą i to jeszcze brudnéj; słowem, biéda chuda, żółta, martwe inne żywioły i sam ogień działa....“
W późniejszym liście znowu się skarży: „Pracuję jak wół, a nic nie przybywa. I wam zapewne gospodarstwo nie łatwo idzie; lecz gdybyśmy mieli wasze przestrzenie, gorzelnie, lasy i pańszczyznę, mniemalibyśmy się bardzo bogatymi.
Muszę orać i orać, i całe życie wstecz prądowi naturalnemu działać. Czułem, że powinnością być żołnierzem, i byłem nim; czuję, że trzeba prze-