koiki pełne córek, zięciów, wnucząt, krewnych i sąsiadów, ale w nich jak wymiótł, jeżeli w pobliskim kościółku było nabożeństwo. Towarzystwo zwykle grupowało się około Referendarza[1] albo jego żony. Nierzadko znalazłeś w niém gości z najrozmaitszych i najoddaleńszych dzielnic Polski. Wiadomo jak liczną jest rodzina Łubieńskich. Pod koniec życia pan minister liczył niemal sto osób wprost od siebie pochodzących, a do każdéj przynajmniéj raz w rok pisywał. Ta to pochopność do korespondencyi, która całą tę rodzinę odznacza, sprawiała, żeś w Oporowie zawsze zastawał najświeższe i najobfitsze wiadomości ze wszystkich stron świata. Ztąd téż wstępna pogadanka przechodziła natychmiast w poważną rozmowę, to o polityce, to o literaturze, w któréj starsi i młodsi równie gorący udział brali. Kogokolwiek z nich zapytasz w jakimbądź przedmiocie, wszystko wie, wszystko umie, w każdéj rzeczy ma dowcipne lub mądre zdanie, a przecież słucha cię uprzejmie, bada, pragnie się nauczyć, i najmniejszą zasługę podnosi i wychwala. Nadzwyczajną zdolność i dziwną ruchliwość
- ↑ Józefa, starszego brata jenerała i żony, z domu Łubieńskiéj, córki byłego ministra.