„Mam domek dość schludny; ogród niezmiernie wielki; mieszkam, poprostu mówiąc, w rozległym lesie. Są i kilkowieczne dęby. Półtora tysiąca drzew rodzących; łąki przedziwne w ogrodzie; kilka stawów, które w naszych płaszczyznach są bogactwem. Karczmę i stajnię wystawiłem porządne pod dachówką. Drogi zaczynam wysadzać owocowém drzewem, gdyż i to jest rodzajem przemysłu w tych stronach. Położenie wioski dalekie co do piękności od Piotrowic, ale najładniejsze w Poznańskiem. Wieś przepełniona ludnością, co u was jest klęską dla pana. Role mam żytne; najstarszy nawóz pięcioletni. Dobytek w najlepszym stanie; las na potrzebę miejscową dostateczny. Co rok dosadzam pięćkroćstotysięcy w zagajeniach. Łąki jedne z najlepszych w tym zakącie. Byłoby więc z czego żyć, ale wkłady niezbędne, landszafta, i inne wydatki, wszystko to razem zebrane, wielką trudność zadaje....
Wstaję z dzwonkiem, bo u mnie wszelka praca w polach i na dziedzińcu, zaczyna się i kończy z dzwonkiem. Wychodzę natychmiast i patrzę, czy roboty wszystkie rozpoczęte, potém wracam, budzę Tadzia; pijem śniadanie w ogród-
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.