knąć nie mogę. Pojmuję, czemu ta prowincya nigdy nie wydała poety wyższego. Dąb nawet porządny jest tu rzadkiém zjawiskiem....“
Późniéj jeszcze wymowniejsze robi wyznanie:
„Wiesz z mojéj rozmowy w Karlsbadzie, jak tu poecie duszno jest w Wielkopolsce, gdziebym ledwie dwie osoby mógł znaleść mające cokolwiek zmysłu poetycznego, lub prawego smaku, rozsądnych uwag w téj mierze. Co nie czasowe, nie ma ponęty. Sam Homer i Tasso mniejby tu znaczył od dobrego piwowara.“
Późniéj jeszcze, bo niemal po dwudziestu latach zamieszkania w Wielkopolsce, skarzył się Jenerał na brak uczucia dla tworów poetycznych, przed Stanisławem Koźmianem współredaktorem Przeglądu w tych słowach:
„Mógłbym lub Xenie, lub jaką bajkę posłać wam do Przeglądu, ale lękam się nareszcie, aby widząc zawsze moje wiersze, niesądzili czytelnicy Przeglądu żeście mi jednemu prawie przyznali przywilej świecenia w piśmie waszém. Chcecie, przeszlę, ale i nie bez obawy i nie bez przekonania, że miernością was częstuję. W ambaras tylkobym was wprowadził, bo niewiedzielibyście co robić ze starym Jenerałem, którego
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.