dążą. Nie o literaturę im chodzi. Jest ona tutaj tylko środkiem. Niech gadają co chcą, niech się klną na wszystkie bogi, że to łgarstwo — Credeat Judeus. Oto im idzie, aby wszystko zbłocić wprzód, i z błota tego dopiero nowy świat ich marzeń wywieść.
Zdaje mi się żem zajrzał w samo jądro ich myśli. Bóg wie, com nabazgrał. Dziś odbieram list i dziś odpisuję. Berwiński[1] ma ci także coś z uwag swych dołączyć. Czekam na nie. Ale nad wszystko pisz do Wosia[2], w którym powieściarz więcéj może jeszcze indygnacyi wzbudził niż w nas, i któremu Zygmunt Krasiński powiedział iż na każde wspomnienie tych ramot flaki mu się przewracają.“
Jeszeze wtedy, kiedy Morawski pisał te uwagi, literatura powieści nie doszło była tych rozmiarów, do jakich doszła późniéj, ani do tych nadużyć, w jakich się przesadzała zatruwając społeczność naszą wszystkiemi jadami pożyczonemi, a raczéj wyciągnionemi z śmietników literatury