Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

W ostatnim wierszu słychać płacz milionów....
W ogóle o jego sposobie pisania osobliwie dawniejszym można powiedzieć, że każdy wiersz wypolerowany, połyskliwy, płynny, zaokrąglony. — Jest tam za wiele téj okrągłości i wyglądy, zacierającéj pierwsze rzuty pędzla, ostre ale śmiałe, jak je zapał duszy wyrzucał. Maniera kropkowania była wadą téj szkoły, do któréj długo należał: piłowanie, szlifowanie wierszy wchodziło do reguł jéj poetycznego kodeksu, co sprawiało że się stawały tak wykwintnemi, jak cedzona mowa przez zęby, zawsze należąca do nienaturalnego sposobu mówienia. Zbytek sztuki, szkodził poezyi; odejmował jéj ciepło, rysy charakterystyczne zacierał. Nałożone na język kajdany, wielu słowom i lokuciom odmawiały prawa obywatelstwa; a ubieganie się za jasnością, pociągało za sobą ogólnikową wodnistość, bez malowniczości i energii. Czytelnikowi nic nie zostawiono do domysłu. Morawski który miał w sobie ducha poetyckiego, osłabiał go tą manierą. Muza jego z płomiennemi oczyma Gulnary, rzewna jak słowik przyśpiewujący miłosnéj schadzce Julii i Romea, chodziła w sznurówce i sukni z czasów konsulatu lub cesarstwa. Sam to czuł, gdy mó-