Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

jéj słabością! Ale ty mój drogi przyjacielu zaśpiewałeś przytem Requiem i dawną twoją piosnkę na wiek obecny. Wiek starą stodołę obala, ale nie tęgiéj wiary i duszy człowieka. Nie poniżajcie go przebóg tak dalece, aby dla uszczypnienia czasem jego miłości własnéj miał się zabijać. Zresztą daj Boże każdemu tak powszechnym szacunkiem i rozległą, europejską cieszyć się sławą. Miał dość nagrody najszlachetniejszéj, czémże przy niéj było kilka lichych frazesów lichego pisma peryodycznego Tygodnika, które w niedostatku wartości literackiéj uciekło się do potwarzy. Gdziekolwiek się zwrócił, wszędzie, na każdéj twarzy widział wyraz szacunku, nawet u nieprzyjaciół; gdziekolwiek zaczytał się, czy w gazetach, czy w literackich pismach o postępach naszego zakąta, wszędzie widział swe imie podniesione. Piszę ci to wszystko, aby żal nasz po tak zacnym mężu nie wziął złego kierunku. Oskarżanie drugich nietylko byłoby niesłuszném, ale i jegoby tam bolało zapewne... Biedny to ten wiek! co się tylko złego zrobi, jużci jego w łeb. Ile pamiętam, zawsze na kogoś zwalano wszystkie winy. To na Jezuitów, to na rewolucyę francuską, to na filozofów, to na farma-