zbyt podnoszonego romansu nie śmiał się zmierzyć z wielkiemi figurami i zdarzeniami historyi, żeby nie czuć się zmuszonym do przedstawienia ich z fizjonomią poetycznéj prawdy, coby go było zwróciło z drogi, którą sobie iść zamierzył. Pani Staël powiada o książkach tego rodzaju: że nie tém grzeszą, co w nich jest, lecz tém, czego w nich nie ma.
Zobaczmyż jak znowu ocenia Pamiętniki, i co mówi o literaturze emigranckiéj.
„Odsyłam ci książkę. Może być, że pamiętniki te są prawdziwe, może téż skomponowane; bo niektóre wyrazy, jak np. odznaczać się, nie były wówczas znane. Jest takich wyrazów więcéj. Może szlachcić jaki bywalec to skreślił i wydukwiał powoli; może téż sam Gaszyński. Zgoła pamiętniki te nic dramatycznego, nic nowego, nic charakteryzującego wyższe indywidualności nie mają. Wielkie to ubóstwo i w obserwacyi natury i ludzi i w zdarzeniach. Najmniejszego nowego światła nie rzuca na samą konfederacyę; żadnéj rozmowy nawet z Washingtonem, słowem nic, oprócz jednéj anegdoty o Kiepskim, dość dobréj lecz już dawno znanéj.
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.