wany, błagał jenerała o wypuszczenie nazwiska. Zastósował się do tego autor i tak mu opisał swój kłopot i zawód:
„Miałeś cały czas w Luboni przed sobą dedykacyę, miałeś ją w drodze, w Dobrzechowie, a teraz, kiedy już książka wydrukowana, zeszyta i oprawna, wołasz o zmianę. Powlekło się więc stare jeneralisko po mrozie i grudzie parę mil, aby zadość woli twéj uczynić; zrobiłem co chciałeś; są tylko inicyalne litery (K. K.); wypuściłem wszystko, prócz wdzięczności za przyjaźń; wykazałem i znakomitość dzieł i zacność charakteru; zrobiłem to z prawdziwym bólem serca; słowem, całą szatę, całą purpurę królewską zdarłem z najdroższéj mi postaci, i nikt jéj nie pozna; zostały tylko K. K. to jest: Kilijan Kaczorkiewicz. Była to dla mnie najprzykrzejsza z ofiar w życiu, — i drugi raz nie żądaj podobnéj! Niepojmuję wreszcie, coby to mogło szkodzić, gdyby ktoś we Florencyi piszący, mnie swoją biedotę lub niedorzeczność przypisał. Ale chciałeś — i stało się.“
Ukazanie się Dworca mojego Dziadka wdzięcznie było przez publiczność przyjęte. Rozchwytywano egzemplarze, powtarzano piękniejsze
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.