Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

ośwadczyć, że ma rozkaz wziąść go w dyby i zapakować do cytadeli..... Ale co recenzentowi do tego, że autor chciał zostać na poziomie? wiem, że krytyk mi powie: kiedy tak miało być, to trzeba było nie wspominać ani Kościószki, ani Napoleona, bo tak widokrąg się rozszerzerzył, który przebiedz należało. A więc dla tego, że wystawiając jakiś pejsaż, kawałek morza w dali ukazałem, już mam dla tego, że się widokrąg oceanu zdala ukazał, koniecznie malować wszystkie ponim przepływające floty, boje morskie, burze i rozbicia? Mamyż prawo nastawać na malarza że z profilu tylko wystawił Napoleona, gdy miał tak blizko, bo zaraz za nosem, całą twarz tak jenialną, podającą mu pole do rozwinienia wyższego talentu? Nie — Wernetowiby nawet wyrzucać nie można, że chciał się drobniejszym zabawić obrazem, kiedy tylko w téj drobnostce piętno swojéj zdolności wycisnął...... Mickiewicz w Tadeuszu zwłaszcza w pierwszym tomie, tak często nieznośnie jest długi, że zdaje się, że nigdy wygadać się nie może, czyni to nawet bez przyczynienia obrazowości i wdzięku, słowem więcéj niż dormitat. W poemacie miałby krytyk prawo błąd ten wytknąć; nikt przecież tego nie uczy-