Na ścianach portrety antenatów — illustracya historyi domu:
Jeden w lśniącym kirysie i z podpartym bokiem
Wygolony rudowąs groźnym ciskał wzrokiem,
Drugi z brodą kępiastą i czubem na głowie
Zdał się stare ojczyzny wyobrażać zdrowie...
Dziadunio w samotnych chwilach rozmawiał z nimi i nieraz gorzką łzą spłynęło oko... Ależ wszystkie te sprzęty, tak niepodobne do dzisiejszych —
Gasił potwór, przez cały pułap przeciągnięty,
Odwiecznych może borów piérwsza rodzicielka,
Niezmierzonego dębu jednorodna belka,
Potężna córa puszczy, król piastowych lasów,
Łom arki, co przepłynął cały potop czasów.
Zdało się, że nieludzkie go tam ręce wzbiły,
Że trza było téj strasznéj, téj wszechmocnéj siły,
Która światy przerzuca i hamuje burze,
Aby wznieść taki ogrom i utwierdzić w górze.
Belka ta liczne włości przeżywszy dziedzice,
Miała jedną z kart ważnych w domowéj kronice,
Na jéj boku wyryty rok stawiania dworu,
Był rokiem straszliwego w ojczyźnie pomoru;
A kiedy piérwszy Moskal wszedł w Dziadka podwoje,
Z strasznym hukła łoskotem, i pękła na dwoje.
Pod nią chłystki szlacheckie na kobiercach bito,
Pod nią duch się pokazał i Szweda zabito.
Nigdy téż dobry Dziaduś, znany z ostrożności,