trznych skarbów; — wszystko tu, choćby martwy kamień, żyje sercem człowieka...
Lecz wróćmy do Dziadunia. Poznaliśmy Dworzec, poznajmyż gospodarza.
Dziadunio gościnny i zażyły z okoliczném sąsiedztwem, nagle zamknął dom swój, i w samotności zaczął gromadzić grosiwo. Wprawdzie na starość, kiedy się inne miłości wyczerpią, przychodzi miłość pieniędzy, lecz tu był inny przypadek: Dziadunio zbierał, żeby wyposażyć Ewunię, córkę nieboszczki Chorążyny w któréj się kochał za młodu, nim wyszła za Chorążego. Poeta opisuje te dawne amory, nadając im cechę głębokiego przywiązania, które nie kończyło się z życiem. Otóż Dziadunio afekt swój dla matki, przeniósł na jéj córkę; a że Ewunia miała oddać rękę jakiemuś zacnemu młodzianowi, a zatem Dziadunio umyślił dla państwa młodych w dworcu swoim wyprawić sute wesele. Następuje narada o przygotowaniach do festynu z klucznicą, i Podstarościm. Obie te figury wybornie scharakteryzowane. Któż nie pozna klucznicy z tych dwóch wierszy?
Lata, łaje i gdyra po każdéj ustroni,
Jak domowy grzechotnik pękiem kluczów dzwoni.