Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

obiad, — goście bowiem dawno już po obiedzie. Posiliwszy się i nasłuchawszy kłamstw pułkownika, który tak samo jak on późno przyjechał, wraca do sali tańców i usiadłszy w kąciku

Na każdy ruch Ewusi tkliwém strzela oczkiem;
Nie może się jéj wszystkim wydziwić ponętom,
Nasłuchać się jéj głosu, napatrzeć oczętom.
Śliczna jakby obrazek, jak aniołek słodka,
Perła, kwiatek, brylancik, przylepka, pieszczotka,
Cóż dopiero, gdy nieco poprawi kołpaczka,
I stanie do mazura i upiecze raczka,
Utnie korkiem hołubca i koło zatoczy, —
Wówczas ledwie z starego dusza nie wyskoczy;
Tupa, klaszcze, podryga i chustką wywija,
I zdejmuje trzewiczek i duszkiem wypija.

Prześliczny to obrazek tego starca upajającego się widokiem tańczącéj dzieweczki; odmłodniał, i zdaje mu się że go młoda krew tak jak ją unosi.
Kiedy wesoła kompania w najlepsze hula, na dworze zrywa się okropna burza. Wicher wali drzewa, pioruny biją po piorunach, wszyscy padają na ziemię i wznoszą błagalne ręce do nieba.
Ale to nic, — sroższa burza nadchodzi — burza rozmiatająca ojczyznę, burza polityczna!