Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/308

Ta strona została uwierzytelniona.

Niedość mu było tego tryumfu, — wyszedł na ulicę, — aż tu tłum śmieje się, krzyczy, palcem wytyka:

Biada nam! kziąże ma bzika!

Rozgniewany potentat dobywa korda, bije i rąbie, aż w końcu kark łamie na bruku.

Cofać się ciągle w czasy przedwiekowe,
Odrzucać lepsze, dla tego, że nowe,
Rzecz to u książąt nie rzadka;
A przecież owe zabytki zbutwiałe,
Dzikie przesądy i formy zgrzybiałe,
Wszystko to suknia pradziadka.

Na dziśby nie zdała się może ta bajka, przynajmniéj tam, gdzie w imię postępowych reform niosą rozbicie i zagładę społeczności ludzkiéj. Nasz bajkopis, gdyby żył, ułożyłby pewnie na ten temat bajeczkę pod tytułem: Frygijska czapka na tronie.
W Królu Scytów nader szczęśliwie odkrył różnicę między opinią dzienną a historyą. Król Scytów zdobywa jakieś miasto i widzi posąg z napisem: sławie i cnocie. Ciekawy, co to był za bohater, którego pamięć naród tak uczcił, woła mędrca i każe sobie opowiadać o nim. Król ten, — powiada mędrzec, — był, jak mówi historya, okrutny i krwawy, niczém mu były boskie