przez pamięć na jego początek, i przezwano niewiadomo dla czego Tekelmanem. W parę lat potem na imieniny syna, napisał jenerał Tekelmanowi wiersz następujący, uwiązawszy mu go u szyi:
Niech i ja także dzień tak miły święcę,
Szczęknę z radości i ogonkiem kręcę;
Bo jakże nie mam w dniu tak drogim skakać,
A raczéj w rzewnéj wdzięczności zapłakać!
Pamiętam bowiem o tym strasznym figlu,
Który los zdradny gotował mi w Szmiglu,
Gdziem miał już zginąć — a tyś się użalił,
I od tych srogich Niemców mię ocalił.
Co — jak z ust mego słyszałem to dziadzi,
I psyby polskie powytępiać radzi.
Może, iż za to ukarać mię chciano.
Że jak w psich dziejach stoi napisano:
Jeden z mych przodków śród hundsfeldskich łanów
Najwiecéj pono pozjadał Germanów.
Licznych on psiarni był w ówczas hetmanem
I ztąd go zwano wielkim Tekelmanem.
Lecz wszystko w świecie gaśnie i upada:
Znikła już pamięć wielkiego naddziada;
A ja, wnuk przez cię litośnie przyjęty,
Przychodzę kornie twoje lizać piety,
Wdzięczność twéj wiernéj psiny ci wynurzyć.
I całe życie na dwóch łapkach służyć.
Ze wszystkich koni, jakie miał w stajni swojéj jenerał najwięcéj lubił Wilczatę, starą klacz,