któréj chorobą nieraz martwił się, a gdy zdechła, omal, że nie płakał za nią.
„Najboleśniejsza dla mnie — pisze w jednym liście — Wilczata moja zdycha. Żaden arab nie rozstawał się ze swoim koniem tak smutny, jak ja z nią. Żal mi jéj jako
Staréj sługi i w szkapie przymioty bogatéj,
Bo wreszcie, cóż ja będę znaczył bez Wilczatéj?
Po Wilczatéj mię znają, kiedy po obiedzie
Stare Jeneralisko na wizytę jedzie.
Po Wilczatéj mię znają, kiedy z Karym w parę
Odwożą do spowiedzi moje grzechy stare.
Wlokłem się marząc sobie że gdy zejdę z świata,
Aż do grobu mię moja odwiezie Wilczata.
Tak się to z losem ludzkim wiążą losy szkapie...
Dokończ — bo ja z żalu nie mogę....“
Drobnostki to są, lecz przez nie właśnie przegląda człowiek, nie ów od święta, urzędowy, publiczny, lecz jakim był w codzienném zachowaniu się. Jak każda wyższa indywidualność, tak i Jenerał miał w sobie taki zapas życia, że niém wszystko, co się skupiało około niego obdzielał, ożywiał; ztąd najprozaiczniejsze zatrudnienia, najpowszedniejszy tryb domowy, miał pewien wdzięk, jakąś odrębność od tego, co gdzie indziéj się widzi. Dusza poetyczna nawet w stanie spoczynku swego, je-