i spokojnie zasnął na wieki, tak, że otaczający go, chwili wyzionięcia ducha dostrzédz nie mogli.“
Ktoś powiedział że ani w słońce, ani w śmierć nie można patrzeć niezmrużoném okiem. Miałożby to znaczyć, że śmierci zawsze towarzyszy trwoga? Najpewniéj; tylko stopień jéj i rodzaj bywają różne; inaczéj umiera ten, co nie pomyślał nad tą zagadką życia; inaczéj żołnierz Chrystusowy idący tam, gdzie go prowadzi godło zbawienia. Sędziwy wieszcz przeczuwał przyjście tajemniczego gościa, i usposobił się na jego przyjęcie z najwyższą delikatnością skrupułów i wymagań.
Na krótko przed zgonem, kiedy ręka nie była już w stanie utrzymać pióra podyktował wnuczce swéj ostatnią poezyę, ostatni odblask duszy stojącéj u progu wieczności, w tych kilku dziwnie głębokich strofkach:
„Boże mój Boże! o jakże się boję
O wieczność moję!
Tyś za warunek naszego zbawienia
Wskazał nam słodką cnotę przebaczenia;
A ja dopełnić jéj nie byłem w stanie
Bo nikt mię w życiu nie obraził Panie!