Pod Lwowem licytowani chłopi wypełnili po
brzegi cerkiew
i odprawili tam — wiec. A na Śląsku, na hucie
„Montwiłł“,
tak długo strajkowali robotnicy, aż zarząd zląkł
się i ustąpił.
Fala buntu rośnie, uderza wzwyż.
Alarmowy dzwon w ziemi tętni —
sły-ysz? —
huczy lud, tłukąc dłońmi o bramy!
My — czy lale z gipsu? Gdy wróg łby gnie,
czy nie starczy nam serc, aby krzyknąć:
nie!?
— że nie damy, nie damy, nie damy?
Tej szkoły nie damy zamknąć na gwóźdź!
I nie damy pokrzywom na gzymsach róść!
Chociaż piaskiem ćmioino nam oczy,
choć wpajano nam strach i wpajano nam cześć,
choć fałszywy kazano nam sztandar nieść —
patrzcie: Światło szczeliną broczy!
Nie zagłuszy ryk mocarstwowych trąb
tego światła liter, co sięga wgłąb!
Mgły zprzed powiek, jak pianka,
bryzną. — —
Chłopcy! Dajcie mi ręce. Gromada stań!
Strona:Lucjan Szenwald - Scena przy strumieniu.djvu/39
Ta strona została przepisana.