Strona:Lucjan Szenwald - Scena przy strumieniu.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Zatrzęsło się wszystko
i zmilkło.

Szumi las, pachnie las...

Gruchnął drugi strzał, i trzeci, a potem
czwarty przeciągłym odpowiedział grzmotem.

Pachnie las, oddycha las...

Chwytając się trzcin, i brzóz, i wierzb,
w promieniach, krwawiących oczy,
wybiega człowiek szary, jak zmierzch,
i słania się i broczy.
Na brzegu ruczaju łamie się wpas,
na piasek z łoskotem pada.
A już od tętentu huczy las,
nadciąga chłopska gromada.
Stłoczyli się, obstąpili wkrąg,
worki cisnęli o ziemię,
kamień ze sztywnych wydarli rąk,
owinęli szmatami ciemię,
i wodę do bladych sączą ust,
i czoło Wilżą wśród wiklin.
A potem, dźwignąwszy rannego i chróst,
przebrnęli, pobiegli i znikli.