Ta strona została przepisana.
Odbił się metaliczny głos od brzegów obu.
Drzewa powtórzyły:
— obdarty...
Woda zaszemrała:
— brudny...
Wiatr załopotał i powiedział głośno:
— ordy-narny!
A echo
rozigrało się po lesie,
po lesie — bezkresie,
i dzwoni, i niesie
ze śmiechem, z uciechą:
— Łoo-buuz! Łoo-buuz! Łoo-buuz!
oo-b-uu... oo-uu... oooo...
Okrzyk
jeszcze
na falach
drżał
i w liściach
szeleścił
tylko,
gdy w puste powietrze
runął
strzał.