Strona:Lucjan Szenwald - Utwory poetyckie.djvu/182

Ta strona została przepisana.

O pień oparte, zrośnięte z ziemią,
Maszyny, ludzie, cichutko drzemią,

Zmęczeni bojem, zmierzchowi wierni,
Nie słyszą grzmotu smukłych bateryj,
Którymi dymi góra daleka,
Więc jawa im się w sen przyobleka,

I widzą pogoń złotych wybuchów,
I gonią wicher ostrych okruchów...
Szakalu niebios, w ucieczce skorej
Padaj na ziemię, padaj — i zgorej!

A kiedy góra w mrok się zanurzy,
I będzie wieczór i posmak burzy,
Sosno i olcho, spod twoich liści
Wyjdziemy, od snów dziennych świetliści,

I wytoczymy lustrzane smoki
Na step szeroki, w okop głęboki,
Lędziemy blaskiem bruździć obłoki
I pętać wroga nadchmume kroki...

To miecz świetlisty nad znojnym światem!
To bój promienia z nocnym piratem!
Tak gwiazda chmurę czarną roztrąca,
Tak noc uchodzi przed ogniem słońca.

Armia Czerwona, lipiec 1941 r.