∗
∗ ∗ |
O tajemnej godzinie, gdy kogut zapieje,
W gęstwinie lasu dziać się zaczynają dzieje,
Próchno niesamowitym ogniem rozelśniewa,
Rumaków dosiadają uzbrojone drzewa,
I zjeżdżają po stoku, i jadą przez parów,
I suną na tle nieba w szyszakach konarów,
Nagle spadną na wioskę, jak grom i pożoga.
W bieliźnie wybiega z chat niemiecka załoga,
Krzyk rannych, huk wystrzałów, łopot drzwi, dzwon szkliwa,
I łamią się areszty, i płoną archiwa.
W miastach wściekły podglebny nurt chodniki gryzie,
Arsenał i prochowy skład w każdej remizie,
W każdej fabryce stuka maszyna piekielna,
Każde okno, jak zemsty strzelnica śmiertelna.
W nielegalnych drukarniach przez bezsenne noce
Dojrzewają wolności sprężone owoce,
I każdy róg sam przez się ulotkę powiela,
I już usta śpiewają, i drży Cytadela.