Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

jutro cały dzień. To nieładnie pracować w niedzielę. Emilek Boulter powiada, że onby tego nie zrobił, ale Maryla mówi, że muszę. Ani trochę nie lubię panny Carson.
— Nie mów w ten sposób o swojej nauczycielce, Tadziu, — rzekła pani Linde surowo. — Panna Carson jest bardzo miłą osobą.
— No, Tadziu, opanuj się, — rzekła Ania. — Jutro jest znowu dzień. Pomogę ci w miarę możności. Nie psuj sobie tej czarownej godziny między jasnością a mrokiem i nie trap się teraz matematyką.
— Dobrze, usłucham cię, — rzekł Tadzio, rozjaśniając twarz. — Jeżeli mi pomożesz w lekcjach, skończę je dość jeszcze wcześnie, żeby jeszcze zdążyć z Emilkiem na ryby. Szkoda, że pogrzeb starej ciotki Atosy nie przypadł na jutro zamiast na dzisiaj. Chciałem koniecznie pójść, bo Emilek powiada, że jego mama mówiła, że ciotka Atosa wstanie z trumny, aby zadrwić z ludzi, którzy przyszli na jej pogrzeb. Ale Maryla mówi, że nie zrobiła tego.
— Biedna Atosa leżała spokojnie w swojej trumnie, rzekła pani Linde uroczyście. — Nigdy jeszcze nie widziałam jej tak łagodnej. Ano, niewiele łez przelano nad jej biedną duszą. Elizjuszowie Wrightowie radzi są, że się jej pozbyli, a ja nie mogę powiedzieć, żebym im to brała za złe.
— Straszne to musi być zejść ze świata i nie pozostawić ani jednej istoty, któraby nad tem bolała, — rzekła Ania z dreszczem zgrozy.
— Biednej Atosy nie kochał nikt, prócz rodziców, to pewne, nawet mąż, — oświadczyła pani Linde. — Była jego czwartą żoną. Był więc przyzwyczajony do małżeństwa. Po ślubie z nią żył jeszcze tylko kilka lat. Lekarz powiedział, że umarł na chorobę trawienia. Ale ja będę zawsze twierdziła, że umarł od języka Atosy. Biedaczka,