od Nowej Funlandji do Vancouver. Opisałam dzieci, odmalowałam rodzaje ich śmierci i szczegółowo przedstawiłam ich pomniki i nogrobki. Miałam początkowo zamiar pochować wszystkie dziesięć, ale gdy skończyłam z dziewiątem, talent mój zawiódł i pozwoliłam dziesiątemu pozostać przy życiu jako bezradnemu kalece.
Podczas gdy Stella czytała „Moje mogiły“, podkreślając głośnym śmiechem najtragiczniejsze ustępy, a Morusek spał snem sprawiedliwego kota, który przez całą noc hulał gdzieś za domem, teraz zaś skulił się na opowiadaniu Janki Andrews o pięknej piętnastoletniej dziewicy, która wyruszyła jako siostra miłosiedzia do osady trędowatych i oczywiście uległa ostatecznie tej strasznej chorobie — Ania przerzucała inne manuskrypty, przypominając sobie dni szkolne w Avonlea, gdy członkowie „Klubu Powieściowego“ siadywali pod sosnami lub między paprociami nad strumieniem i pisali te straszne opowieści. Ileż z tego jednak miała przyjemności! Jak powracało w trakcie czytania słońce i radość owych dni letnich! Między swemi rękopisami znalazła Ania jeden, pisany na luźnych arkuszach papieru do pakowania. Fala śmiechu napełniła jej oczy, gdy przypomniała sobie chwilę i miejsce powstania tego dzieła. Był to szkic, który napisała owego wieczora, gdy wpadła przez dach do kurnika w Tory Road.
Ania rzuciła na niego okiem, potem zaczęła z zaciekawieniem czytać. Był to mały dialog między astrami i groszkiem, dzikiemi kanarkami wśród gałęzi bzu i duchem opiekuńczym ogrodu. Gdy Stella odeszła, Ania wygładziła pomięty manuskrypt dialogu.
— Zdaje się, że to zrobię, — powiedziała do siebie.
Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/253
Ta strona została uwierzytelniona.