— Pomyśleć, że od dzisiaj za tydzień będę w Avonlea! Co za rozkoszna myśl! — rzekła Ania, pochylając się nad walizką, do której pakowała haftowane kapy pani Małgorzaty. — I od dzisiaj za tydzień opuszczę „Ustronie Patty“ na zawsze! Co za straszna myśl!
— Ciekawam, czy duch naszej wesołości znajdzie echo w marzeniach dziewczęcych panny Patty i panny Marji, — zastanawiała się Fila.
Panna Patty i panna Marja, zwiedziwszy prawie całą zamieszkałą kulę ziemską, powracały do domu.
„Wracamy w drugim tygodniu maja“, pisała panna Patty. „Spodziewam się, że „Ustronie Patty“ wyda nam się nieco małe po komnatach królów Karnaku, ale nigdybym nie chciała mieszkać w wielkich pałacach. Rada będę znaleźć się znowu w domu. Gdy się w późnym wieku zaczyna podróżować, chce się jak najbardziej wykorzystać czas, gdyż wie się, że się go ma niewiele. Obawiam się, że Marja nigdy już nie będzie zadowolona“.
— Pozostawię tutaj swoje marzenia i rojenia, aby pobłogosławić następnego mieszkańca, — rzekła Ania, rozglądając się po niebieskim pokoiku, po swoim pięknym, niebieskim pokoiku, gdzie spędziła trzy tak szczęśliwe lata. Klęczała przy tem oknie, modląc się, i wychylała się z niego, obserwując zachód słońca za sosnami. Słuchała,
Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXXVIII.
Rozwiane złudzenia.