Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

ści zadania jako przeciwnik tych dwóch sprzymierzonych sił.
— Poduszeczki panny Ady rzeczywiście działają mi już na nerwy, — rzekła Ania. — W zeszłym tygodniu wykończyła znowu dwie, a że nie było już miejsca bez poduszeczek, gdzieby je można było położyć, więc postawiła je naprzeciw ściany klatki schodowej. Przewracają się co chwila, a gdy pociemku wchodzimy na schody, potykamy się o nie stale. Ostatniej niedzieli, gdy doktór Davis wygłaszał kazanie dla wszystkich, wystawionych na niebezpieczeństwa morza, dodałam w duchu: i dla tych wszystkich, co mieszkają w domach, gdzie poduszki nie są lubiane rozumnie, lecz z przesadą! Ale widzę, że chłopcy nadchodzą już przez Stary Cmentarz św. Jana. Więc zabierzesz się z nami, Filo?
— Pójdę, jeżeli będę mogła spacerować z Priscillą i Karolem. Będzie to najznośniejszy stopień milczenia. Ten twój Gilbert jest kochanym chłopcem, Aniu, ale dlaczego chodzi stale z tym Karolem o wybałuszonych oczach?
Ania wyprostowała się. Niezbyt lubiła Karola Slona, ale pochodził on z Avonlea i nikomu obcemu nie wolno było śmiać się z niego.
— Karol i Gilbert zawsze byli przyjaciółmi, — odpowiedziała chłodno. — Karol jest ładnym chłopcem. Nie można mu wytykać jego oczu.
— Nie wspominaj mi o tem! Też mi ładny! Musiał w swojem poprzedniem wcieleniu uczynić coś okropnego, jeśli ukarany został takiemi oczyma. Prissy i ja będziemy się dziś doskonale popołudniu bawiły w jego towarzystwie. Będziemy mu się śmiały prosto w twarz, a on nigdy tego nie spostrzeże.
Bezwątpienia opuszczone P. i F., jak je nazwała Ania, doprowadziły do skutku swoje miłe zamiary. Ale Slone