Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/106

Ta strona została przepisana.

czasem po całem Glen rozniosła się historja sprzątania na plebanji i parafjanie poczęli zastanawiać się co począć z tymi nieznośnymi Meredithami.
— Z tego się już nawet śmiać nie można, — rzekła panna Kornelja do męża z głębokiem westchnieniem. — Z początku nie chciało mi się wierzyć, lecz Miranda Drew dowiedziała się o tem wszystkiem w niedzielnej szkole metodystów. Poza tem pani Abrahamowa Clow mówiła, że widziała to na własne oczy.
— Co właściwie widziała? — zapytał pan Elliott.
— Wyobraź sobie, że Flora i Una Meredith nie poszły dzisiaj do niedzielnej szkoły, tylko wzięły się do sprzątania mieszkania, — zawołała panna Kornelja z rozpaczą. — Gdy Abraham wracał z kościoła, ujrzał je trzepiące dywany na cmentarzu metodystów. Od dzisiaj żadnemu metodyście nie będę mogła spojrzeć w oczy. Wyobrażasz sobie, jaki to będzie skandal.
Istotnie skandal był wielki i historja ta przebiegała z ust do ust, aż wkrótce wszyscy mieszkańcy Glen o niej wiedzieli. Skandal ten tylko nie dotarł do samej plebanji, bo przez następne trzy dni deszcz nie przestawał padać, więc Flora i Una nie wychodziły zupełnie, a i do plebanji nikt z sąsiadów nie zaglądał. Nadomiar wszystkiego rodzina Blythe‘ów w komplecie wybrała się z wizytą do Avonlea, więc nawet codzienne spotkania w Dolinie Tęczy zostały przerwane.
— Już chleb nam się kończy i baraniny więcej niema, — narzekała Flora. — Co zrobimy, jeżeli ciotka Marta i jutro nie wstanie?