Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

czas swej wizyty w Czterech Wiatrach z przekąsem zaznaczyła, że Zuzannie daje się zbyt wiele swobody.
— Kornelja Bryant biegnie tu drogą od przystani, pani doktorowo, — zauważyła Zuzanna. — Musi wyładować z siebie wszystkie plotki, które nazbierała przez trzy miesiące.
— Widocznie, — przyznała Ania, ściskając dłońmi kolana. — Umieram już z tęsknoty za wszelkiemi plotkami z Glen St. Mary, Zuzanno. Panna Kornelja na pewno opowie mi o wszystkiem, co się tu działo, kto się urodził, kto ożenił, kto upił, kto umarł, kto wyjechał, kto przybył, komu zdechła krowa i która panna znalazła adoratora. Szalenie miło znaleźć się znowu w domu wśród mieszkańców Glen. Takbym chciała wszystko o nich wiedzieć! Wiesz Zuzanno, że najbardziej lubię słuchać plotek o miłości.
— Zupełnie zrozumiałe, pani doktorowo — przyznała Zuzanna, — każda szanująca się kobieta uwielbia te plotki. Coprawda sama nigdy nie miałam adoratora i chyba mieć już nie będę, bo lata coraz szybciej płyną. Mówiąc o plotkach, chciałam pani powiedzieć, że podobno biedna pani Harrisonowa Miller w zeszłym tygodniu usiłowała sobie odebrać życie.
— Ach, Zuzanno!
— Niech się pani uspokoi, pani doktorowo. Zamiar ten nie udał jej się. Ale wcale się pani Miller nie dziwię, bo ma naprawdę strasznego męża. Tylko głupio z jej strony, że chciała mu dać wolność, żeby mógł poślubić inną kobietę. Gdybym