Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

im ono za fontannę. Ania również wiedziała o niem i lubiła je, bo przypominało jej ono dawne czasy przeżyte na Zielonem Wzgórzu. Wiedziała o niem również Rozalja West i źródełko to było dla niej jakby romantyczną fontanną. Ilekroć przechodziła koło źródła, zawsze biegła pamięcią ku dawnym wspomnieniom, które dzisiaj już nie sprawiały jej bólu, lecz przepajały jakąś dziwną słodyczą.
Wiosna jest najczarowniejszą porą roku. Wszystko budzi się do nowego życia, podczas gdy lato jest niejako spełnieniem młodzieńczych wiosennych marzeń. Ukryte źródełko przetrwać już musiało długie lata w otoczeniu rozłożystych jodeł i wysokich klonów. Widziało już niejednokrotnie, jak liście z drzew opadają i jak znowu potem drzewa okrywają się świeżą zielenią. I tego roku, gdy nadszedł wrzesień, dokoła źródełka rozkwitły smutne jesienne astry, nadające temu ustroniu wygląd jeszcze bardziej czarowny.
John Meredith wracając ze wsi, obrał sobie najkrótszą drogę przez Dolinę Tęczy i zatrzymał się na chwilę przy źródle, aby ugasić pragnienie. Dopiero przed kilku dniami źródło to pokazał mu Władzio Blythe i owego popołudnia obydwaj długo rozmawiali, siedząc pod wysokim klonem. John Meredith pomimo całej swojej nieśmiałości i ciągłego zaabsorbowania problemami nie z tego świata, posiadał duszę młodego chłopca. Kiedyś w młodości nazywano go Jack, chociaż na pewno nikt teraz w Glen St. Mary w coś podobnego by nie uwierzył. Władzio Blythe przypadł mu ogromnie do gustu i pan Meredith dzięki umiejętności wnikania w du-