przyjmowała ze śmiechem i dziwne, że tym razem słowa siostry sprawiły jej ból niewytłumaczony.
— Możesz spać zupełnie spokojnie, Heleno, — rzekła dziwnie ostro, zabierając ze stołu lampę. Poszła na górę bez słowa pożegnania.
Po jej wyjściu Helena potrząsnęła w zamyśleniu głową, poczem przeniosła wzrok na swego ulubieńca, czarnego kota.
— Czemu ona jest taka zła, George? — zapytała. — Przecież przyrzekła, a my, Westowie zawsze dotrzymujemy słowa. Mniejsza o to, czy się zakocha: ślubowała i to jest najważniejsze.
Na górze w swym pokoju Rozalja długo jeszcze siedziała przy oknie wpatrzona w ogród, tonący w poświacie księżyca. Była zmęczona dzisiejszym wieczorem. A w ogrodzie z drzew poczęły opadać pierwsze liście, zwiastuny zbliżającej się jesieni.
John Meredith szedł wolnym krokiem do domu. Z początku myślał jeszcze trochę o Rozalji, lecz gdy dotarł do Doliny Tęczy, zapomniał o niej zupełnie, zadumany o teologji niemieckiej, która była tematem rozmowy jego z Heleną. Nie zauważył nawet kiedy Dolina Tęczy pozostała już daleko za nim. Czar Doliny nie był widocznie silniejszy od potęgi, jaką wywierała nań niemiecka teologja. Znalazłszy się na plebanji, wszedł natychmiast do swe-