Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/149

Ta strona została przepisana.

wszystko doprowadzić do porządku. Z westchnieniem ulgi otrząsnęła się z przykrych myśli i przytuliwszy się do twarzyczki Uny, zapadła w głęboki sen.

ROZDZIAŁ XVI.
Wet za wet.

U Flory decyzja oznaczała dokonanie czynu. Nie traciła czasu na niepotrzebne rozmyślania. Jak tylko nazajutrz wróciła ze szkoły, wyszła z plebanji, kierując się w stronę Glen. Przechodząc koło poczty spotkała Władzia Blythe.
— Idę do pani Elliott w interesie mamy, — rzekł. — A ty dokąd idziesz, Floro?
Muszę załatwić coś w kościele, — rzekła Flora, napozór obojętnie. Zaniechała dalszych wyjaśnień, dzięki czemu Władzio był nieco urażony. Przez chwilę szli w milczeniu. Był ciepły jesienny wieczór, a powietrze było przezroczyste. Poza piaszczystem wybrzeżem spokojnie ułożyły się do snu fale morskie. Wąski strumyk, przepływający przez Glen, błyszczał teraz blaskiem szczerego złota. Za parkanem ogrodu pana Jamesa Reese rosła brunatnoczerwona hreczka, upragniony przysmak wron z całej okolicy. Flora zerwała gałązkę wikliny i uderzyła w parkan. Nagle wśród ciszy załopotały skrzydła spłoszonych wron.
— Czemuś to uczyniła? — zapytał Władzio zgorszony. — Siedziały sobie tak spokojnie, a tyś im przeszkodziła.