Marszałkowo Elliott? Listopadowe wieczory są bardzo chłodne.
— Dziękuję wam, Zuzanno, nie jest mi zimno. Byłam przedtem na plebanji i ogrzałam się, chociaż musiałam wejść do kuchni, bo w żadnym pokoju jeszcze nie palą. Kuchnia sprawia wrażenie bazaru, wierzajcie mi. Pana Mereditha nie było w domu. Nie wiem dokąd poszedł, ale mam wrażenie, że wybrał się do Westów. Wiesz, moja Aniu, powiadają, że często tam zachodzi i ludzie zaczynają już myśleć, że celem tych odwiedzin jest Rozalja.
— Miałby czarującą żonę, gdyby się ożenił z Rozalją, — odparła Ania, dorzucając drzewa do ognia. — Jest to najmilsza dziewczyna, jaką dotychczas znałam i należy do tych, którzy „znają Józefa“.
Mary Vance, którą pani Elliott posłała za interesem na plebanję, wracała stamtąd na Złoty Brzeg przez Dolinę Tęczy. Miała przepędzić całe popołudnie z Nan i Di. Nan i Di wraz z Florą i Uną zbierały żywicę z pni sosen przed plebanją, a teraz wszystkie cztery siedziały na przewróconem drzewie nad strumykiem, prowadząc ożywioną rozmowę i żując gumę. Coprawda Bliźnięta ze Złotego Brzegu zabronione miały żucie gumy, więc tylko zabawiały się tym sportem w ustronnej Dolinie Tęczy. Zato Flora i Una żuły gumę ustawicz-