Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

że głównem miejscem ich zabaw jest cmentarz metodystów.
— Cmentarz leży tuż przy plebanji, — zauważyła Ania. — Zawsze myślalam o tem, będąc dzieckiem, że na cmentarzu można się najlepiej bawić.
— O nie, pani tak myśleć nie mogła, pani doktorowo, — oburzyła się Zuzanna, usiłująca zawsze bronić Anię, nawet przed samą sobą. — Nawet dzieckiem będąc musiała pani być rozsądniejszą.
— To poco zbudowali plebanję przy samym cmentarzu? — martwiła się Ania. — Podwórze mają tak małe, że dzieci z konieczności muszą wychodzić na cmentarz.
— Właśnie to był największy błąd, — przyznała panna Kornelja. — Ale tym sposobem budowa plebanji wyniosła taniej. Jednak dotychczas żadne z dzieci na plebanji nie wpadło na myśl przebywania całemi dniami na cmentarzu. Pan Meredith również swoim małym nie powinien na to pozwolić, ale on ciągle siedzi zagrzebany w książkach, gdy tylko jest w domu. Wiecznie czyta i czyta, albo spaceruje po gabinecie, jakby w śnie letargicznym. Dziwię się nawet, że nie zapomina o swych niedzielnych obowiązkach w kościele. Dwa razy zato zapomniał przyjść na zebranie i dopiero jeden ze starszych musiał chodzić po niego na plebanję. A najzabawniejsza historja była, gdy zapomniał o ślubie Fanny Cooper. Dopiero zatelefonowano po niego i przybiegł w pośpiechu w rannych pantoflach. Metodyści pękali ze śmiechu, na szczęście nie śmieli krytykować pastora i jego kazań. Ten człowiek żyje dopiero wtedy, gdy się znajdzie na am-