pytała. — Przysięgnij na Biblję, na pamięć naszej matki.
Rozalja przysięgła, aby tylko ukoić ból Heleny. Zresztą jakież to miało znaczenie? Wiedziała, że nigdy nie zatęskni za małżeństwem. Miłość jej pochłonęły fale morskie wraz z Marcinem Crawfordem, a nie kochając, nie mogłaby poślubić żadnego mężczyzny. Przysięgła więc ochoczo, choć Helena przyjmowała tę przysięgę z pewną bojaźnią. Skrzyżowały dłonie na Biblji w dawnym pokoju matki i obydwie przysięgły, że nigdy nie wyjdą zamąż i że zawsze pozostaną ze sobą razem.
Stan zdrowia Heleny od tej chwili z każdym dniem się poprawiał. Wkrótce odzyskała swą dawną równowagę i humor. Przez dziesięć lat obydwie z Rozalja były szczęśliwe, nie myśląc zupełnie o małżeństwie. Helena przez ten cały czas nigdy nie miała powodu do lęku aż do owego wieczoru, kiedy do domu ich w towarzystwie Rozalji wszedł John Meredith. Wieczór ten i dla Rozalji był chwilą przełomową, bo właśnie owego wieczoru musiała odwrócić głowę od szczęścia, które się do niej uśmiechało.
Prawda, że tego wiośnianego uczucia, uczucia pierwszej miłości, które żywiła dla pierwszego narzeczonego, nie mogła już nikomu darować, lecz wiedziała, że Johna Mereditha darzyłaby uczuciem o wiele bogatszem, uczuciem kobiety dojrzałej. John Meredith zbudził w jej duszy to, czego nie zdołał zbudzić Marcin w duszy młodziutkiej siedemnasto-letniej dziewczyny. Mimo to jednak musiała go dzisiaj odesłać z niczem, aby wrócił do swego samot-
Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/198
Ta strona została przepisana.