Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/201

Ta strona została przepisana.

glas, którego Helena poza dwukrotnem widzeniem tej zimy w kościele, od lat kilku nigdzie nie spotykała. Na jego widok w sercu Heleny nie zbudził się już ten dawny sentyment. Dziwiła się nawet, że kiedyś tak wiele cierpiała z powodu jego nieoczekiwanego małżeństwa. Jednak w głębi duszy zadowolona była, że go ujrzała znowu. Wszystkich gości zdziwiła obecność Normana, gdyż wiadomo było, że ostatnio nie udziela się towarzystwu. Pollockowie zaprosili go, lecz nie przypuszczali, że zaproszenie to przyjmie. Norman siedział przy stole ze swą daleką kuzynką Anettą Douglas i zdawać się mogło, że rozmowa z nią ogromnie go absorbuje. Naprzeciwko siedziała Helena i, oczywiście, wkrótce Norman zapomniał zupełnie o swej najbliższej sąsiadce, zainteresowany tem, co właśnie w tej chwili opowiadała panna West.
Helena rozmyślała o tem wszystkiem w powrotnej drodze do domu. Zmarznięty śnieg trzeszczał pod jej stopami. Na niedaleką przystań roztaczał się piękny widok. W jednem z okien na plebanji płonęło światełko. Widocznie John Meredith wrócił już do domu. Czy proponował Rozalji, aby została jego żoną? W jakiej formie dala mu ona odmowną odpowiedź? Helena czuła, że nigdy się o tem nie dowie, choć ciekawiło ją to ogromnie. Była przekonana, że Rozalja nie opowie jej nigdy o tem i że właściwie ona sama nie powinna zadawać na ten temat pytań. Powinna się zadowolić samym faktem, że odpowiedź Rozalji była odmowna. Zresztą w danej chwili to jedno najbardziej ją interesowało.