chciała jej zrozumieć. Dalsze argumenty i tak nie zdałyby się nanic.
— Więc nie chcesz mnie zwolnić, Heleno?
— Nie chcę i nie chcę więcej mówić o tem. Przysięgłaś, więc musisz dotrzymać słowa. To wszystko. Idź spać. Spójrz, która godzina! Jesteś zbytnio romantyczna i zbytnio przewrażliwiona. Mam nadzieję, że jutro będziesz rozsądniejsza. W każdym razie bądź łaskawa nie wspominać mi więcej o tych głupstwach. Idź!
Rozalja bez słowa odeszła. Jeszcze przez kilka minut Helena spacerowała w zadumie po pokoju, wreszcie zatrzymała się przy krześle, na którem przez cały wieczór spał smacznie ulubiony jej George. Nieprzyjemny uśmiech wykrzywił usta panny West. Raz tylko w życiu, po śmierci matki, Helena nie mogła zdobyć się na to, aby tragedję przeobrazić w epizod komiczny. Bo nawet po rozstaniu z Normanem Douglasem śmiała się głośno, choć dusza jej przepełniona była bólem.
— Wiem, że będzie trochę przykrości, George, przygotowana jestem na nie. Ale horyzont wkrótce się wypogodzi. Mamy do czynienia z nieopanowanemi dzieciakami. Rozalja pomartwi się trochę, ale potem otrząśnie się i wszystko będzie tak, jak było. Przysięgła, więc musi przysięgi dotrzymać. To jest ostatnie słowo, jakie jej powiedziałam na ten temat.
Mimo to Helena przez całą noc oka nie zmrużyła.
Nazajutrz Rozalja była blada i wymęczona, lecz poza tem Helena nie znalazła w niej żadnej
Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/205
Ta strona została przepisana.