Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/214

Ta strona została przepisana.

szczące nad czołem, jak diadem. Jedna duża w środku i dwie małe po bokach.
— Czy dusze ludzkie są rozmaitych rozmiarów? — zapytał nagle Karol.
— Naturalnie. Małe dzieci mają o wiele mniejsze duszyczki, niż dorośli. Ale robi się ciemno, muszę wyrywać do domu. Pani Elliott nie lubi, jak późno przychodzę. Pomyśleć tylko, że będąc u pani Wiley, nie odróżniałam nawet dnia od nocy. Zdaje mi się, że to wszystko było przed wiekami. Teraz, kiedy już wszystko wam powiedziałam, przypuszczam, że będziecie się zachowywali inaczej, chociażby ze względu na ojca. Za każdym razem będę wam to powtarzać, możecie być pewni. Pani Elliott powiada, że jeszcze nigdy nie widziała nikogo, kto by się tak troszczył o swych przyjaciół. Byłam nawet niegrzeczna wobec pani Aleksandrowej Davis i pani Elliott musiała mnie wyrzucić z pokoju. Uważała, że sama sobie z nią da radę. Wiem, że ogromnie nie lubi starej Kitty, a was darzy wielką sympatją.
Mary odeszła majestatycznym krokiem, zadowolona z siebie, pozostawiając małą gromadkę w stanie duchowej depresji.
— Mary Vance zawsze musi coś powiedzieć, żeby nam zrobić przykrość — wyszeptała Una w zamyśleniu.
— Lepiej ją było wtedy pozostawić w szopie, żeby umarła z głodu, — rzekł Jerzy mściwie.
— Och, Jerry, to byłoby podłe, — oburzyła się Una.
— Gra byłaby warta świeczki, — odparł Jerry