nie pójść do kościoła w kolorowych pończochach. Ale ona gotowa umrzeć, Jerry.
— Flora, — zawołał Jerry, — złaź z tego śniegu, bo cię sam stamtąd ściągnę.
— Ściągaj, — mruknęła Flora.
Jurek skoczył naprzód i chwycił ją za ramiona. Flora poczęła się wyrywać, lecz Una podbiegła ztyłu i zepchnęła ją nadół. Flora i Jerzy zaczęli się kłócić, Una płakała. Zrobił się straszny hałas na cmentarzu właśnie wpobliżu tej drogi, którą przechodzili w tej chwili państwo Warren. Oczywiście awanturę całą słyszeli. Wkrótce potem rozniosło się po Glen, że dzieci z plebanji biją się na cmentarzu, używając przytem bardzo nieparlamentarnych słów. Tymczasem Flora pozwoliła się ściągnąć ze sterty śniegu, bo nogi już ją tak bolały, że na pewno nie wytrzymałaby dłużej. Wkrótce pogodzono się i udano na spoczynek. Flora spała, jak anioł, a nazajutrz obudziła się zupełnie zdrowa. Czuła teraz, że nie może udać choroby, bo nie wolno jej kłamać po tem, co kiedyś mówił ojciec. Upierała się jednak ciągle, że nie pójdzie w kolorowych pończochach do kościoła.
Flora zjawiła się wcześniej w szkole niedzielnej i przed przyjściem innych zajęła miejsce w kącie ławki. Cała historja wyjaśniła się dopiero wtedy, gdy Flora po lekcjach wyszła ze szkoły i udała się do kościoła. Kościół był prawie pełny i wszyscy